• bjawy. Czyli jednak wszystkie Bestie zetknęły się spośród cierniami?
    Najdłużej żył głowa. Udało mu się przystąpić niemal sextelefon do skraju kotliny.

    Jego pazury spośród chrobotem sextelefon darły skałę, kiedy usiłował przerzucić skręcone bólem ciałko poza krawędź śmiertelnego kotła. Nie dał aktualnie jednak rady. W pewnym momencie spośród głośnym jękiem sextelefon odchylił się ku tyłowi i potoczył w przygnębienie zbocza, by znieruchomieć przed chwilą na samym dnie, blisko pozostałych uczestników pościgu.
    
    Przez chwilę wszystko trwało sextelefon nie poruszając się; a potem zbocza ożyły, zapełniając się morzem czerwono-brązowych jaszczurek, biegnących w stronę internetową martwych Bestii. Fors oblizał spierzchnięte usta. Czy potrafi się spośród nimi porozumieć, czy zechcą wyzwolić go z więzów? Osobiście był przecież bezradny, od chwili dawna stracił czucie w skrępowanych rączkach i nogach. Długo się wahał, przedtem postanowił zwrócić na siebie notatkę stłoczonych wokół zabitych Bestii stworzeń. Na koniec spróbował wmieszać się w wesoły gwar piszczących głosów, sam jeden się jednak zdziwił, jak usłyszał spomiędzy wyschniętych warg wydobywające się ochrypłe krakanie, w na sposób nie przypominające ludzkiej przemowy.
    Tym niemniej efekt był momentalny. Wszystkie jaszczurki obróciły się w jego stronę, poczuł na sobie zdania setek zimnych, obojętnych z powiek. Kilka z nich podeszło bliżej tudzież pochyliwszy ku sobie zdobne w grzebienie główki, radziło nad czymś zawzięcie. Doszły nareszcie do porozumienia, wróciły na dawne miejsca, a zaraz w przyszłości tłum zafalował i ruszył w jego stronę internetową. Fors uniósł nieco czaszkę, a to, co odwiedził zmroziło go przerażeniem. Ktoś z nadchodzących niósł w obu czteropalcych łapach gałęzie całkowite złowieszczych cierni.



    Rozdział jedenaście
    Zew bębnów


    - Nie róbcie tegoż. Słuchajcie, jestem waszym przyjacielem - bełkotał półprzytomnie Kapuch, lecz słowa te nie orały na jaszczurkach żadnego włożenia i milczący, groźny pochód nie przystanął ani od razu, podchodząc coraz bliżej aż do miotającego się człowieka.
    Zaś jednak zwierzęta zatrzymały się. Na leżącym w środku plecami Forsa zboczu rozległ się huczny gwizd. Wyglądało to nie inaczej, jakby jakiś potężny szef.

    tác giả


    Tìm thêm với Google.com :

    NHÀ TÀI TRỢ
Mời bạn chọn bộ gõ Anh Việt
Bạn còn lại 350 ký tự.
X